To wybuch uszkodził tor linii nr 7 z Warszawy do Lublina w rejonie przystanku Mika. Premier Donald Tusk pisze o dywersji i wspomina, że na "siódemce" odnotowano uszkodzenia w jeszcze jednym miejscu - w Puławach.
Wczoraj, 16 listopada,
informowaliśmy o uszkodzeniu jednego z dwóch torów linii kolejowej nr 7, łączącej Warszawę z Lublinem i Dorohuskiem. Ubytek w torze - brak części szyny, w rejonie przystanku osobowego Mika na Mazowszu zgłosił maszynista pociągu Kolei Mazowieckich, który zdążył zatrzymać prowadzony przez siebie skład przed feralnym miejscem.
Rodzaj uszkodzenia od razu wywołał podejrzenia mówiące o akcie dywersji, a sprawą zajęła się policja oraz prokuratura. Te domysły właśnie potwierdził premier Donald Tusk, który napisał w serwisie X, że potwierdziły się najgorsze przypuszczenia mówiące o dywersji a wyrwę w torze spowodował wybuch materiału wybuchowego.
Tusk dodał też kolejny wpis dotyczący wysadzenia torów.
Ruch na linii kolejowej w kierunku Lublina w tym miejscu jest od tego momentu prowadzony jednym torem, co przekłada się na nieznaczne utrudnienia w kursowaniu pociągów - opóźnienia mogą sięgać około 10 minut.
Kulisy sytuacji w rejonie wsi Mika dla
TVN24.pl opisała rzeczniczka prasowa PKP PLK, Rusłana Krzemińska – Najpierw rano otrzymaliśmy informacje od jednego z przewoźników, który przejechał tą trasą, o tym, że jest jakaś nierówność. My od razu poinformowaliśmy kolejnego przewoźnika, którego pojazd miał przejechać jako kolejny, o tym, żeby jechał ostrożnie, bo być może coś jest nie w porządku z torem. I on rzeczywiście jechał bardzo ostrożnie, wyczuł nierówność. Poinformował nas, że coś się na tym torze niedobrego dzieje – tłumaczyła na antenie TVN24 Krzemińska.
Premier Tusk wspomniał też w swoim wpisie, że na linii nr 7 stwierdzono też kolejne uszkodzenia, jednak bliżej Lublina. Prawdopodobnie więc chodzi o zdarzenie
, które opisuje portal TVN24.pl. Jak czytamy w relacji do "incydentu na torach" doszło dziś, 17 listopada w godzinach porannych w Puławach. Rzeczniczka prasowa MSWiA przekazała TVN24.pl, że incydent rzeczywiście miał miejsce i trwają tam aktualnie działania służb. Onet
donosi, że chodzi o uszkodzoną sieć trakcyjną - zerwaną przypadkiem w trakcie normalnego ruchu pociągów lub też celowo wyciętą.
Do sprawy incydentu w rejonie przystanku Mika odniósł się też minister koordynator służb specjalnych - Tomasz Siemoniak, który napisał, że sprawą zajmuje się aktualnie ABW: